Czy odejście kard. Saraha oznacza rewolucję kadrową?
  • Tomasz RowińskiAutor:Tomasz Rowiński

Czy odejście kard. Saraha oznacza rewolucję kadrową?

Dodano: 
Kardynał Robert Sarah
Kardynał Robert Sarah Źródło: fot. Pierpaolo Scavuzzo/EIDON/MAXPPP/FORUM
Większość mediów informowała o odejściu kard. Roberta Saraha ze stanowiska prefekta Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów w duchu zwykłej kolei rzeczy. Pytanie czy słusznie.

Kard. Robert Sarah skończył 75 lat, a zatem przekroczył wiek emerytalny i podał się do dymisji, która została przyjęta. Można powiedzieć, że to nic nadzwyczajnego. Nadzwyczajną sytuacją byłoby przedłużenie mandatu na sprawowanie posługi w kongregacji Kultu Bożego. Nawet jeśli takie przedłużenia byłyby częstą praktyką wobec innych duchownych dalej miałyby charakter nadzwyczajny.

Wiadomo jednak, że osoba kard. Saraha budzi większe emocje niż wielu innych duchownych, ponieważ jest on postrzegany przez licznych katolików jako lider tej opcji w Kościele, która sprzeciwia się skrzydłu tzw. postępu. Kardynał zainicjował choćby publikację, razem z papieżem-seniorem Benedyktem XVI książki, która sprzeciwiła się pomysłom wyświęcania żonatych mężczyzn, co było mocno dyskutowane w czasie tzw. synodu amazońskiego, który odbywał się w Rzymie.

Sarah był wtedy zdecydowanie atakowany w mediach, Benedykta XVI skłoniono do częściowego wycofania autorstwa książki "Z głębi naszych serc". Progresywni autorzy nazywani czasem Drużyną Franciszka budowali atmosferę, w której kard. Sarah miał być nieodpowiedzialnym buntownikiem przeciw woli Papieża. Papież jednak się nie wypowiadał wcale na ten temat i nigdy nie potwierdził, że faktycznie planował zarządzić wyświęcanie żonatych mężczyzn. Mimo tego wrażenie pozostało.

To zresztą nie jedyna sytuacja, gdy niektórzy z autorów tworzyli medialny obraz, który miał budować wrażenie przepaści pomiędzy konserwatywnymi katolikami a Papieżem. Działania te przynajmniej częściowo są skuteczne i rzeczywiście wzmacniają wewnątrzkościelną niechęć wobec Papieża oraz plemienne podziały. Jeśli działania te nie są inspirowane z Watykanu, Drużyna Franciszka po prostu robi złą robotę, jeśli Papież je jednak inspiruje - na co nie ma dowodów - złą robotę robił on sam.

Podobnie sprawa ma się z niedawną rezygnacją kard. Saraha. Na łamach Wall Street Journal Francis X. Rocca wymienia "dowody" na to, że afrykański kardynał został usunięty a nie po prostu znalazł się na emeryturze. Autor informuje, że przecież wielu kardynałów pracuje w Watykanie dłużej niż do 75 roku życia, przypomina o konflikcie - wykreowanym przez media - w sprawie kapłaństwa dla żonatych mężczyzn, mówi też o innym stosunku Papieża i Kardynała do homoseksualizmu, liturgii oraz islamu. Jednak to, co Rocca kreśli ostrą kreską, w rzeczywistości jest zniuansowane i nieoczywiste. Po prostu liberalni publicyści piszący o Kościele chętnie widzieliby dalszą marginalizację "konserwatystów" i jakaś część działań Papieża - jak choćby nominacje kardynalskie - ułatwia im tworzenie takich narracji. Jest przecież jasne, że pisanie o wrogości pomiędzy Papieżem a Kardynałem będzie podnosiło emocjonalną niechęć wśród sceptyków trwającego pontyfikatu.

Czy to, że nie wyznaczono jeszcze następcy kard. Saraha w kongregacji wskazywałoby jednak na jakiś rodzaj akcji bezpośredniej Papieża? Czy może raczej chodzi o to, że sprawy liturgii nie są dla Papieża pierwszorzędnymi i nie jest on wcale przygotowany na rozprawę z "konserwatystami" na tym obszarze? Co więcej, o czym jeszcze nie wspomniałem, kard. Sarah skończył 75 lat już osiem miesięcy temu, a dymisja została przyjęta dopiero teraz. Gdyby narracja WSJ była w prosty sposób opisem stosunków na szczytach kościelnej władzy, czy Papież zwlekałby tak długo z decyzją? Przyszłość pokaże jak się sprawy miały i mają. Osobiście niespecjalnie wierzę, że to książka kard. Saraha i Benedykta XVI utrąciła kwestię kapłaństwa dla żonatych mężczyzn. Gdyby Franciszek rzeczywiście chciał przeprowadzić taką zmianę prawdopodobnie zrobiłby to, tak jak zrobił wiele innych rzeczy, poczynając od uchylenia furtki do sakramentu Komunii dla osób żyjących w konkubinatach, czy zmieniając w dyskusyjny sposób katolicką wykładnię na temat kary śmierci.

Zbytnie uogólnienia i lektura publicystyki, jakby była ona głosem samego Papieża, nie prowadzą do niczego dobrego. Jak mieliśmy w przeszłości "sobór mediów", zamiast prawdziwego soboru jego dokumentów (o nich też zresztą należy dyskutować), który zafundował Kościołowi wiele problemów, tak teraz trzeba widzieć przejawy "pontyfikatu mediów". Czy to znaczy, że nie można dystansować się wobec różnych działań i słów Papieża? Owszem można, ale czasem szkoda tracić czas na, jak się zdaje, sztucznie wytwarzane problemy.

Artykuł ukazał się pierwotnie na portalu christianitas.org. Przedrukowujemy go za zgodą redakcji.

Czytaj też:
Franciszek przypomniał o rocznicy objawień Jezusa Miłosiernego

Czytaj też:
Papież: Życie chrześcijańskie jest walką z duchem zła

Czytaj także